Mój macierzyński dopiero co się zaczął… przecież urodziłąm jakby wczoraj, a tu już rozszerzanie diety, pierwsze ząbki na horyzoncie, a część ubranek w najmniejszych rozmiarach wylądowałajuż w kartonowym pudle. Czas płynie zupełnie inaczej – dni są długie, ale tygodnie przelatują przez palce. Dziwne to uczucie, być jednocześnie tak zmęczoną i tak bardzo w jakimś sensie spełnioną. 🙂
- To już pół roku jako mama
- Co mnie zaskoczyło w byciu mamą?
- 1) Chcę być teraz lepszym człowiekiem – nie tylko dla siebie
- 2) Mam córkę… pół Włoszkę
- 3) Natura to wszystko przewidziała
- 4) Wyjście z domu to taki wyczyn
- 5) Można czuć się tak samotnym i przytłoczonym mimo pomocy
- 6) Bycie mamą w dobie technologii może być męczące
- 7) Tak ciężko znaleźć chwilę dla siebie
- A jak to jest być mamą Polką wśród Włochów?
To już pół roku jako mama
Minęło już pół roku bycia rodzicami, więc chyba najgorsze już za nami! I tu przychodzi mi do głowy rolka, która przewinęła mi się na Instagramie ze scenami z filmów, gdzie aktorzy wznoszą toast i patrzą spod oka z miną „Ty jeszcze nie wiesz co Cię czeka”. Pod spodem z każdym toastem pojawia się napis „mama roczniaka, mama trzylatka, mama nastolatka” etc. 🫣😁
6 miesięcy, odkąd moja codzienność wywróciła się do góry nogami – w najlepszym i jednocześnie najbardziej chaotycznym sensie. Mieszkam w regionie Marche, we Włoszech. Gdzieś między morzem a wzgórzami, w małym miasteczku, o którym istnieniu jeszcze kilkanaście lat temu nie miałam pojęcia. I zostałam mamą. MAMĄ. Nadal mi to czasem nie mieści się w głowie.
Chciałam podzielić się z Wami kilkoma rzeczami, które w tym nowym dla mnie czasie mnie zaskoczyły, rozczuliły, albo… kompletnie zbiły z tropu! Może ktoś się w tym odnajdzie, może się uśmiechnie, a może po prostu poczuje, że nie jest sam(a).
Co mnie zaskoczyło w byciu mamą? Moje przemyślenia
Po tych 6 miesiącach bycia mamą najbardziej zaskakuje mnie to, że…
1) Chcę być teraz lepszym człowiekiem – nie tylko dla siebie
Może “być lepszym człowiekiem” brzmi jak górnolotne hasło, ale napiszę prościej – być kimś, od kogo moje dziecko może się uczyć i kogo będzie warto naśladować. Kto potrafi się przyznać do błędu, kto mówi „przepraszam”, kto pokazuje, że emocje są okej. Chcę być spokojniejsza, bardziej cierpliwa (a tej cierpliwości mi zawsze brakowało), mniej „muszę”, a więcej „mogę”. Nie zawsze wychodzi – ale teraz jakoś chyba bardziej się staram. Wewnętrzna motywacja z takim małym człowieczkiem może być o wiele silniejsza niż jakiekolwiek postanowienie noworoczne.
2) Mam córkę… pół Włoszkę
To przecież oczywiste, a jednak cały czas mnie zaskakuje. Ma włoskie imię (Matilde, choć ja i moja polska rodzina mówimy Matylda, ewentualnie Matyldzia :D), włoski akt urodzenia, obywatelstwo… Będzie mówić po włosku prawdopodobnie lepiej niż po polsku. Będzie znać piosenki z włoskiego przedszkola, na szkolnej stołówce przez podstawówkę zje pewnie tyle makaronu co ja przez całe życie 😀 Ale mimo to – chcę dawać jej Polskę codziennie: w codziennym języku, “Kaczce Dziwaczce” (którą ja jeszcze pamiętam z dzieciństwa na pamięć!), smaku pierogów i szarlotki. Wiem, że nie będzie jej tak bliska jak mnie. Ale niech wie, co było i jest bliskie jej mamie. 🙂
3) Ciąża i poród to ogromna próba
Niby człowiek zdaje sobie z tego sprawę, ale dopóki nie złapie zadyszki po przejściu ze drzwi szpitala do samochodu, ciężko sobie wyobrazić ten ogrom pracy, jaki wykonuje kobiece ciało w tym wyjątkowym czasie: ciąży & porodzie. W połogu naprawdę starałam się oszczędzać. Mimo to niewyspanie, zmęczenie i karmienie robiły swoje, i trochę mnie przez pierwsze miesiące wyniszczyły. Nigdy nie lubiłam, gdy z jakichś powodów ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Teraz jeszcze bardziej tego nie lubię, ale szanuję to, co ma mi do „powiedzenia”. Wykonało ostatnio kawał ciężkiej roboty, ma prawo się czasem zbuntować!
Słyszałam od jednej koleżanki, że poród był dla niej jak bułka z masłem, i że mogłaby rodzić codziennie, szalona 😀 Ja mam jeszcze małą traumę, w skali bólu 1 do 10 dałabym 11! Przez 9 miesięcy starałam się słuchać swojego ciała, dbać o nie na tyle, na ile potrafiłam – i dziś czuję się dobrze. Mimo to pierwsze tygodnie PO są naprawdę ciężkie. Ale przecież…
4) Natura to wszystko przewidziała
To niesamowite, jak mądrze działa natura. Nasze ciała są doskonale „zaprogramowane”, by przejść przez ciążę, poród, regenerację, karmienie… Wszystko dzieje się jakby samo, jakby według jakiegoś wewnętrznego planu. Wiadomo, że są różne sytuacje, których nie da się czasem przewidzieć. Ja piszę o własnym doświadczeniu, które ostatecznie było bardziej pozytywne niż negatywne.
4) Wyjście z domu to taki wyczyn
Mam czasem wrażenie, że więcej energii zużywam na ogarnięcie wyjścia niż na cały spacer czy zakupy z małą. Pieluchy, chusteczki, kocyk, smoczek, zapasowy smoczek, wózek, zapasowe ubranie, czapka… wracanie się kilka razy po inne niezbędne gadżety, albo wracanie się na zmianę pieluchy 🙂 Umawianie się na konkretną godzinę jest niemożliwe, w ogóle teraz umawianie się ma zupełnie inny wymiar. Po zostaniu mamą innym okiem patrzę na rodziców, których spotykam. Ostatnio na spacerze widziałam rodzinę z trojaczkami, i tylko pomyślałam sobie, ile czasu musiało im zająć ogarnięcie wszystkich i wyjście z domu. Bohaterowie 😀

5) Można czuć się tak samotnym i przytłoczonym mimo pomocy
To chyba było największe zaskoczenie. Bo nie jestem sama – mam Alessandro i teściów dwa piętra niżej, znajomych. A mimo to bywa, że czuję się bardzo samotnie. Bo tego, co się dzieje wewnątrz – tych emocji, tej troski, strachu, wzruszenia – nie da się do końca przekazać. Po 6 miesiącach już trochę opanowałam ten wewnętrzny rollercoaster. Na samym początku to była jazda bez trzymanki 😀
Tak sobie głośno myślę, że między chronicznym zmęczeniem wymieszanym z burzą hormonów a depresją poporodową jest naprawdę cienka granica. Dlatego powinno się o tym mówić więcej!
6) Bycie mamą w dobie technologii może być męczące
Pediatra, położna, znajoma z dwójką dzieci, koleżanka teściowej, sąsiadka – każda z tych osób ma inne przekonania i sprawdzone sposoby m.in. na to: co podać przy rozszerzaniu diety, kiedy zapisać dziecko do żłobka, jak i kiedy karmić, jak ubierać, (dopisz co chcesz). Do tego dochodzą konta w social mediach z filmikami „To rób / Tego nie rób”, przez które człowiek może tylko stracić pewność siebie jako świeżo upieczony rodzic, a tej pewności i tak jest już dość mało. Aż wstyd się przyznać, jakie ja rzeczy googlowałam przez pierwsze tygodnie. I kończyłam na forach z historiami, które przyprawiały mnie o dreszcze. Niby dostęp do tak wielu informacji powinien być dużym plusem, ale mnie po jakimś czasie zmęczył, i zamiast czytać w internecie co robić w danych sytuacjach, zaczęłam bardziej ufać własnej intuicji.
7) Tak ciężko znaleźć chwilę dla siebie
Jakoś nie umiałam sobie nigdy wyobrazić jak to możliwe, że z małym dzieckiem tak ciężko o chwilę tylko dla siebie. Ten tekst też powstawał przez kilka dni, między jedną a drugą drzemką. Mimo, że mogę małą zostawić teściom gdy Alessandro jest w pracy, już nigdy nie będę sama ze sobą w stu procentach, bo przez moją głowę przewija się milion myśli i już po chwili zastanawiam się co Matylda robi 🙂 Na te moment wciąż kompletnie nie wyobrażam sobie powrotu do pracy. Staram się jednak czasem „odciąć”, bo to naprawdę dobrze robi i mamie, i koniec końców również dziecku, które wyczuwa przecież jej emocje, zarówno pozytywne jak i negatywne.
Już nigdy nie będę Iwoną sprzed ciąży, przynajmniej w mojej głowie. Czasem brakuje mi czasu dla siebie i tego, żeby pomalować sobie kiedyś paznokcie 😀 Ale i na to przyjdzie czas, co się odwlecze to nie uciecze!
A jak to jest być mamą Polką wśród Włochów?
Właściwie to ja nie wiem jak to jest być mamą Polką wśród Polaków… 🙂 Przychodzi mi jednak do głowy kilka rzeczy, które są chyba typowo włoskie, i na które zwróciłam uwagę w ostatnich kilku miesiącach.
To dopiero 6 miesięcy, więc na pewno wiele pozytywnych i negatywnych doświadczeń jeszcze przede mną. Już teraz jednak widzę inne niż moje podejście np. do kwestii ubierania. Dla moich włoskich teściów, bez względu na pogodę, małej na pewno jest za zimno. Nawet jak opiekują się nią czasem w domu, podczas drzemki przykrywają ją kocem pod samą szyję. 😀 A gdy płacze? Na pewno coś ją boli albo coś jest nie tak. To chyba jednak „wina” mojego męża Alessandro, który podobno za niemowlaka praktycznie nigdy nie płakał. Nasza Matylda za to od razu daje znać, gdy coś jej się nie podoba 😀
Mam wrażenie, że we włoskiej kulturze dzieci są trochę jak małe bóstwa – wszyscy wokół skaczą, zgadują potrzeby, noszą, tulą, a każde zakwilenie uruchamia alarm na pięć osób. I choć momentami mnie to męczy, to z drugiej strony – jest w tym coś pięknego. Dziecko od początku czuje, że jest ważne, że nie jest samo, że jego emocje są zauważane. Ale ja – jako mama – staram się podchodzić do tego spokojniej. Wysłuchać, popatrzeć, zrozumieć, zanim wpadnę w panikę. Czasem Matylda po prostu marudzi, czasem coś ją drażni – i to też jest okej.
Bycie mamą Polką wśród Włochów zapowiada się jako balansowanie między „po mojemu” a „po włosku”. Powoli od początku uczę się wybierać to, co mi pasuje, i odpuszczać tam, gdzie nie warto walczyć. Brakuje mi czasem konfrontacji „na żywo” z kimś, kto dorastał w tej samej kulturze wychowania, ale wiem, że ta mieszanka dwóch światów da naszej córce coś wyjątkowego.
Te pierwsze miesiące były intensywne, piękne i trudne zarazem. Czasem czułam się samotna. Czasem jak superbohaterka. Jestem ciekawa jak moje przemyślenia zmienią się za kolejne 6 miesięcy. A Wy, jesteście rodzicami?